Jesteśmy w Warszawie. Pierwsze nieogarnięcie z naszej strony – nie wiemy jak dojechać na lotnisko. Na szczęście jesteśmy w Polsce, która dysponuje jedną linią metra, docieramy więc na Okęcie. Rozbijamy obóz koczowniczy w trakcie oczekiwania na samolot, wyglądamy jak Rumuni, ale i tak każdy zazdrości nam patrząc na nasze kanapki, koszulki i promienne uśmiechy!
Dla każdego z nas była to pierwsza tak długa podróż samolotem – lecieliśmy ponad 9 godzin. Atrakcjom nie było końca – dwa obiady, trunki ze strefy bezcłowej, kilka drzemek… Każdy z nas nawet zerknął na okładkę przewodnika po Nowym Jorku, czyli można powiedzieć, że wykazano zainteresowanie tematem zwiedzenia miasta.
Po wylądowaniu czekała nas rozmowa z celnikiem. Poszło gładko „Hello, good luck” i wszyscy zostaliśmy wpuszczeni na teren Stanów Zjednoczonych.
Gdy radość z faktu gdzie jesteśmy trochę zmalała zaczęło docierać do nas, że nie mamy co ze sobą zrobić. W Stanach była godzina 17:00. Kupiliśmy trochę internetu i zaczęliśmy szukać noclegu na dziś. Przed wylotem wiele osób mówiło nam, że noclegi w Nowym Jorku trzeba rezerwować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Przewodnik powiedział to samo. Wykonaliśmy kilkanaście telefonów, przeszukaliśmy cały internet – no i nic, nie było szans. Napisaliśmy nawet apel błagalny na kartce w nadziei, że ktoś nas przygarnie – bez skutku. Po kilku godzinach koczowania na lotnisku Newark (humory nadal dopisywały) stwierdziliśmy, że jedynym rozwiązaniem będzie spędzić tam noc na podłodze i zacząć szukać noclegu na następny dzień. Po kolejnej dłuższej chwili udało nam się zarezerwować w necie spanie w hostelu na Brooklynie. Wpadliśmy na pomysł, że skoro mamy tam nocleg na kolejną noc, to (licząc na uprzejmość Amerykanów) może przygarną nas i na dziś. I tak też się stało. Wzięliśmy taksówkę, która przewiozła nas po Manhattanie nocą - robi wrażenie. W hostelu zrobiliśmy miny biednych i zmęczonych ludzi i pan stwierdził, że coś się dla nas znajdzie. I znalazło się – miejsce w pralni w piwnicy. Zachwytom nie było końca. Zmęczeni położyliśmy się spać.
miejscówa w pralni daje rade:P a tak w ogole TO STRASZNIE SIE CIESZE ZE MACIE TEGO NETA ZE JEST BLOG I BEDZIECIE WSZYSTKO PISAC I DODAWAC FOCIE! POZDRAWIAM ! I MOCNO 3Mam kciuki!
OdpowiedzUsuń