Pobudka, pyszne śniadanie w hotelu (jedzenie w Dubaju, mimo że jest bardzo ostre, strasznie nam smakuje) i wyruszamy w miasto. Mamy rezerwację na taras widokowy na Burj Khalifa. Tym razem się nie spóźniamy! Winda jedzie 60 sekund na 124 piętro, 452 m. Widoki super, panorama miasta zachwyca. Wszędzie wieżowce, a wokół pustynia. Zrobiliśmy "kilka" zdjęć i wróciliśmy na ziemię.
Kolejny punkt wycieczki- Dubaj Mall. Czyli największe centrum handlowe na świecie po którym jeżdżą taksówki, bo jest tak ogromne. Jest tu sztuczny stok, lodowisko, wodospady, akwarium i ogólnie chyba wszystko tu jest. Trochę tu pochodziliśmy. Wydaliśmy 5 zł na kawę w McDonald i to by było na tyle z zakupów.
Później ruszyliśmy metrem zobaczyć przystań, Dubai Marina. Kupiliśmy jeden z jachtów, bo zostało nam trochę gotówki po zakupie kawy i wróciliśmy na pokaz fontann obok Burj Khalifa. Pierwszy pokaz nie zachwycił, bo było jeszcze bardzo jasno, ale poczekaliśmy na drugi i było już o wiele lepiej.
Szybka kolacja, odbiór bagaży, żegnamy Dubaj i kierujemy się w stronę lotniska.
Oczywiście nie mogło pójść gładko. Podchodzimy do odprawy, wszystko pięknie, dopóki niemiły pan nie zapytał o bilet powrotny z Filipin do Dubaju. Bilet mamy, ale nie wiadomo czemu, niemiły pan nie chce nam uwierzyć na słowo. Jakoś się tak zdażyło, że nie mamy tego potwierdzenia, internet na lotnisku nie działa (brawo Dubaj!), próbujemy na 3 telefonach i tablecie i nic. Niemiły pan mówi nam, że mamy jeszcze 20 minut więc zdążymy może kupić nowy bilet. Ale czemu nowy? Przecież my mamy bilet, chcemy wrócić z Filipin do Polski (w sumie tego nie chcemy, ale Pan nie musi o tym wiedzieć). A on zamyka bramkę i sobie idzie. A my cali w panice widzimy, jak nasze wakacje się właśnie kończą. Nie wiem gdzie wrócimy, chyba na Ukrainę. 5 minut przed końcem odprawy Mateuszowi udaje się włączyć internet w telefonie. Znajdujemy potwierdzenie, pokazujemy tym razem miłej pani i udaje nam się.
Lecimy na Filipiny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz