Mieliśmy w planach wypożyczyć
dziś kajaki. Ja i Domi jesteśmy wielkimi fankami wszelakich sportów wodnych.
Nasze ulubione to patrzenie na fale i słuchanie szumu morza. Oczywiście jest
jeszcze jacuzzi, ale trzeba to zaliczyć do sportów ekstremalnych, bo wymaga
bezpośredniego kontaktu z wodą. Także byłyśmy zachwycone pomysłem pływania na
kajakach. Już raz zdarzyło mi się walczyć o życie na kajaku, gdy na Bali, na
otwartym morzu, kajak przewrócił nam się o 180 stopni. Michał przed tym
zdarzeniem namawiał mnie długo, tłumaczył, że kajak nie może zatonąć, że jest
to wbrew prawom fizyki. Okazało się, że może – fizyka nie ma nic do tego.
No więc kajaki wypożyczone, my
przeszczęśliwe, morze spokojne, fal nie ma.
Po niedługim czasie robimy
odpoczynek na pierwszej wyspie. Wyspa jest tak mała, że nawet nie ma nazwy.
Leżymy, odpoczywamy. Płyniemy dalej.
Druga plaża to Seven Comando Beach. Dużym
plusem jest tutaj bar, gdzie kupujemy drinki i piwko. Leżymy dłużej niż
poprzednio, co niektórzy walczą z chorobą dnia poprzedniego. Płyniemy dalej.
Trzecia plaża, najpiękniejsza –
Papaya Beach. Zastanawiam się, czy jest najpiękniejsza jaką kiedykolwiek
widziałam i nie wiem.. Nie ma tu nikogo, biały piasek, lazurowa woda, cisza,
spokój. Po kilku godzinach musimy już wracać, jesteśmy znowu głodni.
Wypływamy w drogę powrotną i już
wiemy, że będzie ciekawie. Nagle zerwał się wiatr, pojawiły się fale, kajak
czasem zalewa woda. Ciężko się płynie, znosi nas na skały. Najgorzej jest gdy
obok przepływa łódź, wtedy bardzo nami kołysze. Najchętniej obraziłybyśmy się w
tym momencie na chłopaków, ale co nam to da? Wiosłować trzeba. Wszyscy
zmęczeni, z bólem ramion dopływamy jakoś do brzegu. Uwielbiam kajaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz