środa, 10 lutego 2016

8 luty - Puerto Princessa

Mamy dziś lot do Puerto Princessa. Opuszczamy Panglao, lecimy na Palawan.
Oczywiście, 7 rano, kierowca który miał nas zawieźć na prom, nie przyjeżdża. Na szybko szukamy nowego i szybko (bardzo) pedzimy aby się nie spóźnić. Zdążyliśmy na prom, po 2 godzinach jesteśmy na lotnisku. Wszystko idzie gładko, wylatujemy.
W Puerto Princessa zostajemy jedną noc. Od razu po zrzuceniu plecaków wychodzimy na spacer po mieście. Podoba nam się tu! Na straganie przy ulicy można najeść się za... 3 zł. Chodzimy po targach rybnych, z owocami morza, warzywami i przyprawami. Ludzie są przyjaźni, uśmiechają się, zerkają na nas, raczej dawno nie było tu żadnych turystów. Szukamy też bankomatów, bo tam gdzie będziemy jutro raczej ich nie znajdziemy.
Wieczorem idziemy na kolację do bardzo polecanej restauracji Kalui. Domi zarezerwowała tu stolik na długo przed naszym przyjazdem. Jest tam ślicznie, kolacja składa się z 5 dań, jemy trawę, owoce morza i inne rzeczy których pochodzenia nie znamy. Wszystko jest pyszne. Płacimy 30 zł od osoby, oczywiście z Pinacoladą!



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz