Około godziny 16:00 byliśmy w Szanghaju. Bez większych problemów dotarliśmy do naszego hostelu (oczywiście zapobiegawczo zarezerwowany wcześniej - wiadomo - Złoty Tydzień, chińskie tłumy). Szybki prysznic, organizacja i spotkaliśmy się z Rolandem. Roland jest przyjacielem Basi jeszcze z czasów studenckich, mieszkającym i studiującym w Szanghaju. Od razu opowiedzieliśmy mu o swoim problemie kiepskiego jedzenia w Chinach. Zareagował. Zabrał nas na stare miasto, gdzie z ulicznego bazaru zjedliśmy same pyszności za małą kaskę. Zadowoleni zaczęliśmy nocne zwiedzanie Szanghaju. Po raz drugi, bardzo z tego powodu zadowoleni, mieliśmy przewodnika. Roland, to co chcieliśmy zobaczyć w 3 dni, pokazał nam w 2 godziny :) Stare miasto nocą, panorama na Pudong czyli nowe miasto i każdy był zadowolony. Zmęczeni wróciliśmy do hostelu.
PS. Pociągi. Jako że skończyliśmy już swoją przygodę z pociągami w Chinach mogę się wypowiedzieć. Przed wyjazdem trochę sobie tego nie wyobrażałam, albo wyobrażałam sobie to w czarnych barwach. Tyle czasu w pociągu, tyle godzin męczarni itd. Było super! Pociągi czyste, schludne (piszę tu o miejscach typu twarde łóżka). Każda podróż była przygodą. Ani trochę nie było to męczące. Raczej był to dla nas odpoczynek po całym dniu zwiedzania. Gdy opanuje się już mycie przy użyciu maleńkiego kraniku gdzieś w pociągowej toalecie to podróż jest w 100% komfortowa. Zawsze staraliśmy się być razem w przedziale (przedziały są otwarte, nie ma tam drzwi) i zawsze było ciekawie. Może po prostu gwarancją sukcesu są ludzie z którymi się podróżuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz