Wstaliśmy wcześnie rano, w planach dziś była wyprawa nad tybetańskie jezioro Yamdrok położone na wysokości około 5000 m.n.p.m. Przyjechał po nas kierowca z naszym przewodnikiem (miła odmiana - o nic nie trzeba było się martwić) i ruszyliśmy na kilkugodzinną wycieczkę. Po drodze wstąpiliśmy do typowego tybetańskiego domu. Rodzina miło nas przywitała, mogliśmy zobaczyć jak mieszkają, poczęstowali nas swoimi wypiekami i ruszyliśmy dalej.
Trasa nad jezioro wiodła krętą drogą pod górę. Krajobrazy zachwycały, po drodze mijaliśmy stada owiec, kóz i oczywiście jaków. Jaki są znane w Polsce z reklamy Heyah, gdzie śpiewają piosenkę "Jak minął dzień". Wysiedliśmy z auta i goniliśmy jednego, aby zrobić sobie z nim zdjęcie. Okazał się dość mądry, uciekł przed nami.
Jezioro okazało się warte długiej drogi. Pospacerowaliśmy trochę po okolicy, ale przebywanie na wysokości prawie 5000 m.n.p.m. dawało o sobie znać. Zrobienie kilku kroków było wielkim wysiłkiem, płuca były o połowę mniejsze, ciężko było oddychać.
W drodze powrotnej przeżyliśmy chwile grozy, kiedy to nasz kierowca jadąc po krętej, górskiej drodze zasypiał za kierownicą. Paweł czuwał i ciągle zagadywał do pana po Polsku, udało się dojechać.
Nasz przewodnik zapytał nas gdzie chcemy zjeść obiad, powiedzieliśmy że ma być jak najbardziej lokalnie. Zaprowadził nas do miejsca, gdzie nie obowiązywały żadne przepisy bhp, Magda Gessler zemdlałaby gdyby tam weszła. Nam się podobało, jedzenie było bardzo dobre i się nie pochorowaliśmy, czyli idealnie.
Po obiedzie pan przewodnik nas zostawił. Okazało się, że możemy sami spacerować po mieście. Powiedział tylko, że mamy chodzić w pewnych odległościach od siebie, a nie w grupie. I nie robić zdjęć policji i armii.
Poszliśmy na wycieczkę po Lhasie, oglądaliśmy wystawy i zastanawialiśmy się nad pamiątkami. Długo szukaliśmy pubu gdzie moglibyśmy usiąść wieczorem na piwko, ale widok z dachu naszego hostelu wygrał i wieczór spędziliśmy tam.
Tybet jest cudowny. Pachnie mlekiem, poraża barwami. Ludzie cały czas się modlą, spacerując z różańcem w ręce i powtarzając mantrę. Są bardzo przyjaźni i mili, ciągle się do nas uśmiechają. Żeby docenić piękno Tybetu trzeba zignorować ogromne ilości policji i armii chińskiej, nie zwracać uwagi na chińską flagę na każdym kroku. Tak też staraliśmy się robić, Tybet zachwyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz