czwartek, 1 listopada 2012

27 październik - San Francisco

Dzień był prawie w całości poświęcony na San Francisco, czyli miasto znane z mostu Golden Gate, więzienia Alcatraz, krętych i pochyłych ulic i uliczek, oldschoolowych kolejek szynowych i jak się okazało malowideł na ścianach.
Wczoraj byliśmy na Golden Gate, więc dziś zaczęliśmy od najsławniejszej krętej uliczki w mieście, którą charakteryzuje spore nachylenie. Niespodzianką był pierwszy otrzymany w Stanach mandat za złe parkowanie (jak się po fakcie okazało - postawiliśmy auto przy hydrancie).
Pózniej był spacer po ulicach San Francisco, gdzie mijały nas kolejki znane z serialu "Pełna chata". Domy i budynki też były jak z filmu, wszystkie piękne, jasne i zadbane. Zrobiliśmy sobie z Michem zdjęcie na schodach domu, który w niedalekiej przyszłości z pewnością kupimy.
Kolejną atrakcją było Chinatown, przez które przebrnęliśmy migiem. Mieliśmy dziś (jak zawsze) mało czasu.
No i w końcu nadeszła chwila kiedy miało spełnić się moje i Żany marzenie. Od czasu kiedy zrodził się pomysł wycieczki do Stanów wiedziałyśmy, że zwiedzenie opuszczonego więzienia Alcatraz, położonoego na wyspie będzie obowiązkowe! Wybrali się z nami Dawid i Radek. Aparaty w gotowości, zarumienione i szcześliwe buzie, emocje sięgały zenitu i... przy kasie biletowej okazało się, że kolejne wolne miejsca na prom są dopiero w poniedziałek. Myślę, że żal i smutek z tego powodu jest idealnie widoczny na zdjęciach. Po długim ubolewaniu stwierdziłam, że to kolejny powód by wrócić do San Francisco!
Na otarcie łez chłopcy zabrali nas do sklepu czekoladowego, gdzie mogłybyśmy zostawić nawet swoje ostatnie pieniądze.
Gdy dołączyli do nas Michał i Marcin zjedliśmy obiad w postaci owoców morza w bardzo przyjemnej budce przy brzegu.
Musieliśmy się powoli zbierać, w końcu późnym wieczorem zaplanowany był odlot do Nowego Jorku. Lotnisko mieliśmy z miasta położonego niedaleko - San Jose. Nadszedł dla nas bardzo ciężki moment - trzeba było oddać nasz ukochany samochód do wypożyczalni. Wcześniej nastąpiło wielkie przepakowanie na parkingu supermarketu - wyglądaliśmy dość komicznie z ciuchami, butami i kosmetykami rozrzuconymi na ulicy. Ledwo dopięliśmy plecaki, ale się udało.
O godzinie 22:50 wsiedliśmy w samolot do Nowego Jorku, a z Polski dochodziły do nas pierwsze smsy z informacją o zbliżającym się do Stanów huraganie...


















































3 komentarze:

  1. no cudnie:) pozdrawiam ekipę z Polskiego Busa;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o ja Cię!~ Ale super że się odezwałaś. Mam nadzieję, że nie zszargaliśmy Ci nerwów podczas podróży ;) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. szarganie nerwów przez takich podróżników zawsze spoko!:D

    OdpowiedzUsuń