niedziela, 16 grudnia 2012

Zakończenie.


Po ponad miesiącu czasu od powrotu do Polski nadszedł czas by podsumować naszą podróż. Mimo, iż minęło już sporo czasu, każdego dnia wspominamy, oglądamy zdjęcia i tęsknimy za wakacjami.

Może trochę ze statystyk:

  1. Byliśmy w Stanach 29 dni (o 5 dni więcej niż to było w planach).
  2. Dwa razy przekroczyliśmy granicę – pierwszy raz z Kanadą, drugi – z Meksykiem.
  3. Przejechaliśmy samochodem około 9000 km, wychodzi na to, że ok. 86 godzin spędziliśmy w aucie.
  4. Przejechaliśmy przez 13 stanów: Nowy York, Ohio, Indiana, Illinois, Wisconsin, Minnesota, North Dakota, Montana, Wyoming, Utah, Arizona, Nevada, Kalifornia.
  5. Zwiedziliśmy 5 większych miast: Nowy Jork, Chicago, Las Vegas, Los Angeles, San Francisco.
  6. Zjedliśmy wspólnie około 86 hamburgerów, wypiliśmy hektolitry coca-coli.
  7. Najniższa temperatura jakiej doświadczyliśmy to 5 stopni (spaliśmy wtedy w aucie - Północna Dakota). Najwyższa – ok. 30 stopni przy Tamie Hoovera.
  
Kilka słów o każdym z nas:

Radek – ojciec chrzestny całej wyprawy, chodząca odpowiedzialność. Potrzebował 8 godzin snu dziennie, ale na plaży leżeć nie chciał. Urodzony podróżnik, zawsze na 100%. Przywiózł do Polski 10 kg magnesów na lodówkę.

Marcin – zachwycony wschodami i zachodami słońca, jako biolog uwielbiał chodzić po parkach narodowych, dużo marudził, dużo spał, najlepszy pilot wyprawy. W kasynach w Vegas przegrał życie.

Dawid – pierwszy ogarnięty, najbardziej w Stanach podobali mu się ludzie, do których ciągle i bez końca zagadywał pytając o drogę, hostel, McDonalda czy zeszłoroczny śnieg. Wiele załatwił. Często pokonywał swój lęk wysokości.

Michu – oaza spokoju, zawsze opanowany. Najbardziej zachwycony Wielkim Kanionem i samochodem którym jeździliśmy. Na codzienne pytania dotyczące dalszej podróży odpowiadał: „zobaczymy”.

Żana – zaplanowała całą podróż, zaprzyjaźniona z mapą i przewodnikiem. Człowiek chaos, najlepiej odnalazła się w Tijuanie. Cieszyły ją wszelakie zwierzęta, zarówno żywe jak i wypchane.

Marta – byłam odpowiedzialna za social media, przejechałam Stany z laptopem na kolanach. Kiedyś zamieszkam w San Francisco.

Mieliśmy okazję zobaczyć odbudowę World Trade Center, wziąć czynny udział w ślubie w Las Vegas, szczęśliwie przeżyć Huragan Sandy, świętować Halloween wraz z Amerykanami.

Każdy był zachwycony czymś innym, każdy przywiózł z podróży inne wspomnienia. Nikt nie żałuje i wiemy, że kiedyś wrócimy do USA jeszcze raz.

Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki, oglądali nas i czytali długie opisy.

Tymczasem planujemy kolejną podróż…























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz